Znaczną część życia poświęcamy pracy, dlatego też powinna się ona odbywać przy zapewnieniu wszelkich środków bezpieczeństwa. Osoba zatrudniona ma prawo oczekiwać, że firma zapewni bezpieczne warunki i odpowiednie przeszkolenie, a pracodawca, że obowiązki będą wykonywane zgodnie z obowiązującymi zasadami. Są jednak zawody, gdzie ryzyko wystąpienia urazów, a nawet śmierci, jest wysokie, pomimo zachowania wszelkich środków bezpieczeństwa. Problem pojawia się, kiedy odszkodowanie wypłacone z polisy OC firmy nie zaspokaja roszczeń poszkodowanego pracownika.
Czy posiadanie przez pracodawcę odpowiedniego ubezpieczenia w zakresie odpowiedzialności cywilnej powinno być standardem, czy też może jest to luksus, na który mogą sobie pozwolić tylko wybrani? Ubezpieczenie OC pracodawcy powinno obejmować swym zakresem przede wszystkim pracowników, dzięki czemu, w razie wystąpienia roszczeń, firma byłaby zwolniona z konieczności naprawienia szkody z własnych środków finansowych. Takie rozwiązanie przynosi korzyści zarówno dla pracownika, jak i pracodawcy. Często jednak umowa ubezpieczenia wyłącza niestety osoby zatrudnione na umowach cywilnoprawnych, stażystów, czy praktykantów,
Problem leży w braku wiedzy przedsiębiorców o zakresie ochrony oraz korzyściach, jakie płyną z polisy. Nie zawsze są też przekonani o celowości posiadania asekuracji w tym zakresie, bo „przecież płacą składki na ubezpieczenie wypadkowe w ZUS”. Często posiadają ubezpieczenie majątku firmy, ale z pominięciem pracowników.
– Niestety nadal występuje przekonanie, że to ZUS powinien zaspokajać roszczenia z tytułu wypadków przy pracy, co jest myśleniem błędnym – mówi Edyta Kozyra, prawnik z Kancelarii Odszkodowawczej MERITUM Sp.j. z Bielska-Białej, za przykład podając sprawę o zadośćuczynienie dla klienta, który wykonując czynności na niesprawnej maszynie doznał skomplikowanego i groźnego urazu złamania kości ramienia w dwóch miejscach, zwichnięcia stawu oraz rozległych zmian zmiażdżeniowych barku i ramienia. Obrażenia spowodowały konieczność amputacji kończyny na wysokości barku. – W tej sprawie wykazaliśmy, że wina leży po stronie pracodawcy, gdyż nasz klient kilkukrotnie zgłaszał przełożonym, że maszyna, na której pracował jest niesprawna, ale fakt ten był ignorowany. Na stanowisku pracy nie było także instrukcji. Zaniedbania po stronie pracodawcy są ewidentne – podkreśla Edyta Kozyra.
Poszkodowanemu przysługuje świadczenie wypadkowe z ZUS, a jego wartość nie jest zależna od sytuacji ekonomicznej ubezpieczonego i wielkości jego potrzeb (czyli realnego rozmiaru szkody), a opiera się na schemacie: wysokość uszczerbku pomnożona przez kwotę 1269 zł za każdy 1 procent trwałego uszczerbku na zdrowiu. Bardzo często świadczenia te stanowią zatem niewielką część należną z tytułu wypadku w pracy. Odszkodowanie z polisy pracodawcy powinno więc być formą uzupełniającą ubezpieczenie wypadkowe. Zdarza się też, że umowa OC zawiera tzw. franszyzę, czyli udział własny przedsiębiorstwa w sumie odszkodowania. To kuszące dla pracodawców, bo niesie za sobą zmniejszoną wysokość składki, ale jest to złudne. Franszyza jest określoną kwotowo w polisie wartością, o którą zostanie pomniejszone ewentualne świadczenie. W przytoczonej sprawie MERITUM wystąpiło z roszczeniem odszkodowawczym do zakładu pracy, który skierował je do swojego ubezpieczyciela. Okazało się, że suma gwarancyjna zawartej polisy wynosiła zaledwie 30 tys. zł i to na wszystkich pracowników! Kwota ta nie pokryje nawet kosztu dobrej protezy ramienia, a tym bardziej nie jest w stanie objąć roszczeń z tytułu zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, kosztów leczenia, rehabilitacji, renty, co w sumie może wynieść kilkaset tys. zł, a nawet przekroczyć milion. Sprawę tę będzie rozstrzygał sąd. Przykład ten uwypukla jeszcze jeden problem – niska suma ubezpieczenia powoduje, że pracodawca, nie będąc należycie chronionym, będzie musiał szkodę pokryć z własnych środków. To jest ryzykowne, zarówno dla ofiar wypadków w pracy, jak i pracodawcy, w sytuacji jego niewypłacalności.
– Innym przykładem sprawy prowadzonej przez naszą Kancelarię był wypadek 20-latka, pracownika fabryki samolotów. Podczas wykonywania pracy na wysokości bez odpowiedniego zabezpieczenia, spadł, doznając rozległych złamań nogi. Ubezpieczyciel pracodawcy przyjął odpowiedzialność za szkodę, oszacował zadośćuczynienie i odszkodowanie na kwotę 15 tys. zł, jednak franszyza zakładu pracy wynosiła 20 tys. zł. Tym samym firma była zobowiązana wypłacić świadczenie ze środków własnych – zaznacza E. Kozyra.
Każdy pracodawca jest odpowiedzialny za swoich pracowników. Polisa OC z tytułu prowadzenia działalności nie zawsze zabezpiecza w pełni przed ewentualnymi roszczeniami. Wszystkich szkód nie pokryje też ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków. Jakie jest zatem idealne rozwiązanie? Najlepszą gwarancję daje dobrowolna polisa OC pracodawcy z warunkami, obligującymi firmę ubezpieczeniową do pokrycia szkody w całości. Tylko w ten sposób ofiara wypadku otrzyma zadośćuczynienie na satysfakcjonującym poziomie, a pracodawca zagwarantuje sobie spokój o status finansowy firmy. Zaznaczyć również należy, że odpowiedzialność pracodawcy nie zawsze opiera się wyłącznie na zasadzie winy, ale także na zasadzie ryzyka.
Reasumując, każdy pracodawca powinien posiadać taką polisę OC, która będzie chronić pracownika oraz jego samego przed ewentualnymi roszczeniami. Należy zwrócić uwagę na zakres ochrony oraz wysokość sumy gwarancyjnej. A w przypadku uwzględnienia franszyzy, trzeba rozsądnie określić granicę odpowiedzialności obu stron. Warto pamiętać, że niska składka nie zapewnia pełnej ochrony i zawsze należy zapoznać się z treścią polisy przed podpisaniem umowy ubezpieczenia.
Bogusława Trojak,
Kierownik Działu Prawnego MERITUM Sp.j.